Kiedyś wpadł mi w ręce artykuł z Nationala. Wydaje mi się, że świetnie oddaje atmosferę panującą na Cimitirul Vesel.
"Wesoły Cmentarz to właściwie pstrokate miasteczko ocienione sadami, pełne dzieci, sklepów i zwykłych codziennych spraw. Mieszkają w nim poeci i piekarze, gospodynie domowe, kupczą sklepikarze, z wojny wracają żołnierze. Ktoś wpada pod pociąg, młoda dziewczyna traci życie w fabryce, jakaś gospodyni umiera na serce. W zalewie śmiertelnej niebieskości najłatwiej zapamiętać groby dzieci. Na obrazkach stoją wyprostowane, z uśmiechem, z boku nadjeżdża samochód. Za chwilę dojdzie do tragedii, ale na płaskorzeźbie zastyga ostatnia chwila życia.
Nigdy nie poszłam do szkoły, przyszedł wielki smutek, potrącił mnie traktor i zabił - opowiada pięcioletnia dziewczynka, uśmiechając się łagodnie.
Kolorowe nagrobki wymyślił Stan Patras, miejscowy artysta. Pierwszy krzyż wykonał w 1935 roku dla Gheorghe Zapcy, który utonął w Tisie. Mogiła była skromna, Patras wyrzeźbił zaledwie kilka kwiatków. Dopiero po kilku latach dodał wierszyk i obrazek przedstawiający śmierć topielca. Wkrótce każda rodzina w taki sam sposób chciała honorować zmarłych. Z czasem nie wypadało nawet inaczej. Z roku na rok rósł las krzyży przykrytych metalowymi daszkami, obrośniętych drewnianymi kwiatami z płaskorzeźbą w centralnym miejscu.
Choć mogiły krzyczą wszelkimi barwami, dominuje niebieski. Patras mówił, że to kolor raju. - Ludzie w Sapancie nie podchodzą do śmierci jak do wielkiej tragedii. Śmierć to tylko wrota do następnego życia - wyjaśnia miejscowy pop Gregore Lutai. "
Fragment artykułu ze strony:
http://www.national-geographic.pl/national3/index.jsp?place=Lead07&news_cat_id=555&news_id=1111&layout=2&forum_id=148&page=text